niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 1 - "Przyniosłam Ci Twoją własność."

Lipiec 2012

Młoda kobieta leżała wtulona w swojego chłopaka. Byli ze sobą już pięć lat, on parę dni temu się jej oświadczył, a ona go przyjęła. Żadne z nich nie spodziewało się, że ten dzień na zawsze odmieni życie Johana Sjöstranda i jego partnerki Sandry Luigi.
Poranek wydawał się być jak każdy inny. Za paręnaście minut miał zadzwonić budzik 25-letniego bramkarza FC Barcelony Intersport, a on – wyjątkowo – nie wybierał się na trening, a do swojego ojczystego kraju – Szwecji. Jutro, razem z całą drużyną, mieli wspólnie wylecieć do Londynu, na rozpoczynające się w piątek, a dla szczypiornistów w niedzielę, Igrzyska Olimpijskie. Spakowane walizki Sjöstranda i panny Luigi czekały już w przedpokoju na swoich właścicieli. Mężczyzna właśnie przewracał się na drugi bok, gdy obudził go dzwonek do drzwi.
- Śpij, kochanie – wyszeptał do swojej dziewczyny i pocałował ją w czoło – Ja otworzę.
Blondyn zwlekł się z łóżka, ubrał leżącą na ziemi pomiętą koszulkę i otworzył drzwi ich wspólnego mieszkania. Ale tego, co za nimi zobaczył nie spodziewał się nawet w najgorszych koszmarach. Na korytarzu stała Martha, była przyjaciółka jego dziewczyny, z dzieckiem na rękach.
- Tylko nie zacznij krzyczeć, bo ją obudzisz. – pouczyła go brunetka, gdy zamierzał otworzyć usta.
Wyszedł z mieszkania, zamknął za sobą drzwi i gniewnie zapytał:
- Co Ty tu robisz?
- Przyniosłam Ci Twoją własność. – powiedziała z uśmiechem i skinęła głową na dziecko.
- Moją własność? Jak to?
- Jak to? Pytasz, jak to? Nie pamiętasz, mój drogi, jak cztery lata temu, gdy Sandra była we Włoszech, się ze mną przespałeś? Naprawdę nie pamiętasz?
- Posłuchaj, to na pewno nie jest moje dziecko.
- Jesteś pewien? Zobacz, jaka z niej śliczna dziewczyneczka. Ma Twoje…
Kobieta nie zdążyła skończyć, bo za plecami mężczyzny pojawiła się jego dziewczyna.
- Co się tu… Co ONA tu robi? – zapytała, patrząc na swojego chłopaka.
- Kochanie, ja… Ja nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć. Po prostu…
- Po prostu, Twój chłopak ze mną spędził noc i przynoszę mu, co jego, bo ja nie mam czasu, aby się bachorem zajmować.
- Johan… - ruda popatrzyła na chłopaka oczami pełnymi łez. – Johan, jak mogłeś…
- Sandra, to nie tak… - usiłował się wytłumaczyć, jednak jego dziewczyna weszła do mieszkania i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Gwałtowny huk zamykających się drzwi obudził dziecko, śpiące na rękach brunetki.
- To by było na tyle – powiedziała i dała chłopakowi dziecko oraz torebkę, którą miała na ramieniu. – Miłego życia z Gabriellą!
I tyle ją widzieli. Za to Sjöstrand został sam na korytarzu z płaczącą, trzyletnią dziewczynką.
Do mieszkania został wpuszczony wraz z wyjściem Sandry. Nie pozwoliła nic sobie wytłumaczyć. Oddała mu swoje klucze do mieszkania i postanowiła wrócić do Włoch, gdzie mieszkali jej rodzice. A piłkarz? Uspokoił dziecko i razem ruszyli na lotnisko, skąd za trzy godziny miał odlatywać samolot do Sztokholmu…

***w Sztokholmie***
- Hubbe! – rozległ się krzyk przez pół lotniska i biedny Sjöstrand nie wiedział, skąd on dokładnie dobiegał. Dopiero parę minut później bramkarz ujrzał swojego przyjaciela Kim Ekdahl du Rietz’a. Na twarzy bruneta malował się bardzo szeroki uśmiech.
- Roztyłeś się, Kimmi! – zaśmiał się blondyn, lustrując wzrokiem kumpla.
- A może by tak dzień dobry? Wiesz, co Ci powiem? Ta Twoja Sandra trochę się zmieniła od mojej wizyty w Barcelonie. Była wyższa i ruda…
- Cicho bądź, idioto. To moja córka.
- O! Córka! Gratulacje, stary. Ale z kim? Bo chyba nie z Luigi…

- Z jej przyjaciółką. W 2008.
- Zdradziłeś Sandrę w 2008?!

- Zamknij się w końcu i jedźmy do hotelu. Mamy ogromny problem…

Paręnaście minut później siedzieli już w hotelu i usiłowali uśpić rozbudzoną Gabriellę. Gdy w końcu im się to udało, do pokoju wpadł Ekberg i ich trudy poszły na marne.
- Czyje toto? – zapytał, wpatrując się w małą.
- Ponoć Johana. – zaśmiał się du Rietz. – Pamiątka po roku 2008.
- Ale słodziutka. No, chodź mała do wujka Niclasa.
Ramiona Ekberga podziałały jak środek nasenny, bo po paru minutach mała spała jak zabita. A trzech szwedzkich piłkarzy ręcznych siedziało na podłodze i rozprawiało, co z tym maleństwem zrobić.
- Muszę ją chyba wziąć do Londynu. Bo co mam z nią zrobić?
- Daj ją rodzicom na przechowanie.
- Tak, żeby mnie zabili… Ej, umiecie się obsługiwać takim maluchem?
- Czy wyglądam na dzieciatego? – zapytał Ekberg i pogłaskał Gabi po policzku. – Jest prześliczna. Zakochałem się.
- Ej, won od mojej córci.
- Hubbe, a Ty jesteś pewien, że ona jest Twoja? – Ekdahl du Rietz przyjrzał się kumplowi – Nawet nie jest do Ciebie podobna…
- Martha powiedziała, że moja…
- Ty jej wierzysz na słowo?
- A mam wybór? Przecież nie zostawię tego maluszka na pastwę losu.
- Ha! Ty też się w niej zakochałeś, mój drogi.
- Trener nie może się nic o niej dowiedzieć. – powiedział blondyn i wygłosił kolegom swój pomysł na przemycenie małej do Londynu.
 
--------------------------------------------------
Pierwszy rozdział :)
Mam nadzieję, że się podoba :)
Pozdrawiam :*
Następny za tydzień :D

3 komentarze:

  1. Teraz nic tylko podziękować Marthcie za popsucie Johanowi związku i za problemy w kadrze. Brawo! Udało ci się, Martha -.-
    Sjostrand to twardy facet, uda mu się to przetrwać i ukryć córcię przed trenerem :) Z pomocą Du Rietza i Ekberga nie ma rzeczy niemożliwych :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się ciekawie :3
    Zapraszam na nowe rozdziały na 69-minut.blogspot.com , a także powolne-umieranie.blogspot.com . Jeśli nie czytasz, to nic straconego, w każdej chwili możesz zacząć. Pozdrawiam, Kubiakowa! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek dość ciekawy, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń