- Zaje… Znaczy się super. –
powiedział bramkarz, usiłując rozczesać włosy kolegi. – Du Rietz, czy ty się
kiedykolwiek czeszesz?
- O, pan tatuś dba o
poprawność językową. Tak, tatusiu, czeszę moje piękne włosie.
- Nieskutecznie. – mruknął Johan,
na co Niclas wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- A, chłopaki, mam dla Was
maziadła, jakie udało mi się w sklepie załatwić. I, Kimmi, musisz się ogolić.
Na gładziutko.
- Nieeeeeeee!
- Cicho być. Ty się golisz,
Sjöstrand robi Ci fryzurkę godną prawdziwej damy, a ja pobawię się z Gabrysią,
bo czyjś iPhone woła o pomoc.
Po dwóch godzinach, Kim
Ekdahl du Rietz – już w pełnym makijażu, twarzowej fryzurce i z ogolonymi
nogami – uczył się chodzić w spódnicy i na obcasach, a jego koledzy
kompletowali wyprawkę dla małej.
- Gabrysiu… - zaczął
delikatnie Johan – jestem Twoim tatusiem, wiesz?
Mała nie odpowiedziała. Nie
odzywała się do niego, od kiedy Martha dała mu ją do rąk. Gadała tylko z
Ekbergiem. Nie wiadomo, czemu.
- Kochanie…
- Nie kochaniaj mi tu. –
powiedziała mała i strzeliła focha.
- Słoneczko, o co chodzi?
- Cemu mama mnie tu dała? Z
niom mi dobze było. Powiedziała, ze nie chce mieć ze mnom nic wspólnego i da
mnie do Ciebie. A ja nie ce z Tobom być, bo sie mnom nie intelesowałeś. –
zdenerwowana dziewczynka zaczęła seplenić.
- Ja nie wiedziałem o Twoim
istnieniu. – odpowiedział skruszony, a mała popatrzyła na niego wielkimi
oczkami.
- Naplawde?
- Gdybym o Tobie wiedział,
to na pewno bym się z Tobą widywał. Przecież jesteś moją córcią.
- Kochas mnie?
- Nawet nie wiesz, jak
bardzo. – wyszeptał jej do uszka blondyn i mocno do siebie przytulił.
Gdy w końcu wrócili do
hotelu i zabrali z niego du Rietz’a, nadeszła pora na najważniejszy sprawdzian.
Państwo Kim Du Rietz i
Niclas Ekbergowie mieli lecieć ze swym dziecięciem do Londynu, podczas, gdy
prawdziwy ojciec dziecka leciał do Neapolu wyjaśnić wszystko swojej dziewczynie.
***na pokładzie samolotu***
- Udało się – szepnął
Niclas do siedzącego obok Ekdahl du Rietz’a. – Wzięli nas za parę i mała leci
za darmo. Cud, że nie popatrzyli na Twoją płeć w paszporcie. Cud, że w ogóle nie
zerknęli do Twojego paszportu. Ale zawsze mógłbyś się wytłumaczyć, że jesteś
jeszcze niedorobionym transwestytą.
- Nie wiem, czy to był
dobry pomysł – odpowiedział rozgrywający – Ej, patrz, jaka ładna laska na
dwunastej.
- Sory, kochany, Ty się
dziś za mężczyznami oglądasz.
- Kur… - zaczął
szczypiornista, ale po chwili zorientował się, ze Sjöstrand go zabije, jak mała
nauczy się jakiegoś brzydkiego słowa – Kurczaczki. Muszę do toalety. Przepuść
mnie, kochanie.
***Neapol***
Bramkarz Barcelony jechał
taksówką w stronę pizzerii państwa Luigi’ch. Nie wiedział, jak może wytłumaczyć
długoletniej partnerce, co wydarzyło się cztery lata temu w Barcelonie. Nie
chciał kłamać. Postanowił powiedzieć dziewczynie prawdę.
Samochód zatrzymał się
przed niewielkim budynkiem koloru białego. U góry był ogromny szyld „Pizzeria
Luigi”. Wszedł do środka. Przy barze stała ona. Zjawiskowo piękna, zupełnie
tak, jak wtedy gdy po raz pierwszy się spotkali. Podszedł do dziewczyny.
- Cześć Sandi. – wyszeptał,
jakby bał się zrobić jej krzywdę. Popatrzyła na niego ze złością.
- Czego chcesz?
- Sandra, przepraszam.
Kocham Cię.
- Zdradziłeś mnie!!
- Tak, zdradziłem Cię.
Nie powiedział nic więcej.
Jedno wypowiedziane przez niego słowo huczało w głowie dziewczyny. Nie bronił
się, powiedział krótkie i treściwe „tak”. Przyznał się do zdrady. Chciała rzucić mu się na szyję,
powiedzieć, że go kocha… Ale nie potrafiła mu wybaczyć tego, co zrobił.
- Nic z tego nie będzie
Johan. – powiedziała, mimo, że te słowa sprawiały jej ogromny ból. –
Przepraszam.
- To ja przepraszam.
Przepraszam za zmarnowanie Ci pięciu lat życia. Ale pamiętaj, że Cię kocham.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszedł. Łzy napłynęły mu
do oczu. Zostawiła go. To koniec. Ścisnął pierścionek, który oddała mu
wychodząc z ich wspólnego mieszkania. Trudno, życie toczy się dalej. Pora
podbić LONDYN!
***w tym samym czasie***
Niclas i Kim oraz ich mała
podopieczna wysiedli z samolotu i ruszyli w stronę hotelu.
- Musisz mnie przemycić od
pokoju. – powiedział Ekdahl du Rietz, gdy siedzieli wygodnie w taksówce. – Jak
chłopaki mnie zobaczą, to do końca mojego nędznego żywota będą się śmiać.
- Kimmi, luzik. Powiemy, że
jesteś gościem hotelu, ja polecę do Kallmana po Wasze klucze i będzie lajcik.
Spokojnie, żonko, będzie dobrze.
- Przypierdolę Ci za tą
żonkę. – brunet już miał się zamachnąć na kolegę, gdy usłyszeli szept Gabi.
- Psypiejdoje, psypiejdoje…
- podśpiewywała sobie mała, a Kim chwycił się za głowę.
- Hubbe Cię zabije. – nucił
na tą samą melodię Ekberg, doprowadzając kolegę do szału.
Pomimo niepokojów,
„rodzicom” udało się jakoś dotrzeć do pokoju bramkarza i jego kolegi. Du Rietz
natychmiast poszedł pod prysznic, a Ekberg zajął się córką Johana.
Jakim cudem on mógł
zdradzić Sandrę? Zrodziło się pytanie w głowie skrzydłowego. Przecież to
najwierniejszy człowiek, jakiego on, Ekberg, poznał w swoim
dwudziestoczteroletnim życiu. Postanowił się dowiedzieć, jak było naprawdę z
Sjöstrandem i Marthą.
------------------------------------------------
Mam prośbę. Wszyscy, którzy czytają, niech się wpiszą do zakładki "Informowani".
Bo naprawdę nie wiem, kogo mam informować o nowościach.
A to jest ważne, bo mam teraz taki nawał pracy, że nie wyrabiam.
Następny rozdział będzie za tydzień, ale dopiero pod wieczór,
bo w sobotę idę na osiemnastkę i obawiam się, że niedziela może być ciężkim dniem.
Pozdrawiam cieplutko :*
Hahaha niedorobiony transwestyta i "Hubbe Cię zabije" byli najlepsi :D <3
OdpowiedzUsuńRozumiem, jak Sandra się poczuła gdy Johan przyszedł ją przeprosić, no ale mimo wszystko szkoda mi go... Taki kochany człowiek <3
Zobaczymy co dalej wymyślą :*
Największa szkoda to, że Sandra nie chciała wysłuchać Sjöstrand'a. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń