- Chłopaki, mam dla Was
plan na jutro. – zaczął Staffan Olson, jeden z trenerów. – Rano o 8 śniadanko.
O 9 widzimy się na treningu w siłowni. 13 – obiad. Od 15.00 do 18.00 trening i
o 19.30 – kolacja. Wszystko jasne?
- Tak jest. – rozległo się
chóralne potwierdzenie, Sjöstrand ukrył twarz w dłoniach, a jego towarzysze
niedoli (czyt. dziecka) westchnęli.
- Co my teraz zrobimy? –
zapytał du Rietz, przelewając swój część swojego gulaszu do plastikowego
woreczka.
- Musimy znaleźć opiekę dla
Gabi. – powiedział Ekberg. – Tylko gdzie…
- Recepcja. – odezwał się w
końcu bramkarz.
- CO?!
- Może któraś z tych
ładnych panienek w recepcji nie będzie miała co robić jutro i się nią
zaopiekuje?
- Spróbujmy. Ale najpierw
nakarmimy Gabi.
Ekberg został wysłany do karmienia
małej Gabrysi, a Sjöstrand i Ekdahl du Rietz wybrali do recepcji.
Siedziała tam młoda,
śliczna brunetka. Wydawała się być od obu piłkarzy starsza, ale to dobrze. Było
większe prawdopodobieństwo, że umie się zajmować dziećmi.
- Witamy Panią – Kim posłał
kobiecie jeden ze swoich zalotnych uśmiechów. Zaczerwieniła się. – Szanowna
Pani, jest taka sprawa… Popilnowałaby nam Pani dziecka?
Kobieta po usłyszeniu
pytania, zaśmiała się.
- To Panowie macie dziecko?
Szwedzki bramkarz zgromił
kolegę wzrokiem.
- To jest moja córcia. –
powiedział blondyn – Bardzo Panią proszę. To jest naprawdę WAŻNE. Obiecuję, że
zapłacimy Pani za wszystko.
- Skoro tak Panowie mówicie…
- To niech się Pani zjawi
jutro od 9 do 12 i od 15 do 18. Dziękujemy! – du Rietz pociągnął kolegę za
rękaw i chwilę później byli już w windzie.
- Popilnowałaby Pani
naszego dziecka? – przedrzeźniał bruneta bramkarz – Czy Ty czasem, Kimmi,
myślisz w ogóle?
- No sorry. Chciałem
dobrze.
- Ty zawsze chcesz dobrze.
A potem wychodzi jak zwykle.
- Ranisz moje uczucia,
Hubbe. – powiedział du Rietz głosem męczennika. – Ja tak się dla Ciebie
poświęcam, a Ty tego nie doceniasz.
- Zamknij się w końcu, bo
ktoś się domyśli, że coś jest nie tak. – zaśmiał się Sjöstrand i wszedł do
pokoju.
A tam, mała Gabrysia i
Ekberg. Oboje w gulaszu.
- Co Wy tu, do … piłki w
bramce, robicie?
- Przechowywanie gulaszu w
plastikowym woreczku nie jest najlepszym rozwiązaniem.
- Du Rietz, jak ja Ci zaraz
przy…
- Piejdole? – przerwała
ojcu mała.
Twarz Sjöstranda zaczęła
zmieniać kolory. Najpierw był czerwony, potem biały, a na koniec znów czerwony.
- Który ją tego nauczył? –
zapytał, najspokojniej jak potrafił, bramkarz.
- Ale Johan, spokojnie.
Przecież… – Kim próbował uspokoić przyjaciela, lecz niewiele to dało, bo za
chwile został przez niego wywleczony na korytarz. – Nie chciałem, NOOO!! Samo
mi się wymsknęło! Hubbe, no, nie bądź zły. Proszę…
- Du Rietz, zabiję Cię
kiedyś.
- Też jesteś moim
najlepszym przyjacielem.
- Dlatego jeszcze żyjesz. –
powiedział blondyn i wszedł z powrotem do swojego pokoju.
--------------------------------------
Jeżeli czytasz, zostaw jakiś komentarz. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś to czyta.
W zakładce "Spis treści" możecie zobaczyć tytuły rozdziałów, które pojawią się w najbliższym czasie. Do zobaczenia za tydzień!
W zakładce "Spis treści" możecie zobaczyć tytuły rozdziałów, które pojawią się w najbliższym czasie. Do zobaczenia za tydzień!
Świetne! Czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńOjoj... <3 How sweet *.*
OdpowiedzUsuńAle mają ambitny plan dnia... :P Uwaga bo się jeszcze pogubią w tym wszystkim :P :)
Jeśli du Rietz żyje, to znaczy że nie jest źle :D
Zapraszam na nowy rozdział na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
najlepsze powiedzenie Johna-->'Du Rietz, zabiję Cię kiedyś'
OdpowiedzUsuń~Pozdrawiam ;)