sobota, 30 marca 2013

Rozdział 7 - "A ten, co tu robi?"

- Ekberg. – piłkarz poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. – Ekberg, wstawaj.
Skrzydłowy otworzył oczy. Zobaczył stojącego nad sobą przyjaciela, który był wyraźnie zdenerwowany. Nie chcąc zaliczyć zrypki od starszego kolegi, natychmiast podniósł się i usiadł na materacu.
- Popilnujesz mi córki? Muszę coś załatwić z du Rietz’em. Proszę…
- Wiesz, że nie ma najmniejszego problemu. Idź. Tylko go nie zabij. – zaśmiał się Niclas i wstał, aby móc zaliczyć poranną toaletę, a bramkarz wyszedł z pokoju.

Dobudzenie przyjaciela nie było łatwe, ale w końcu Kim zwlekł się z łóżka, wziął szybki prysznic, ubrał się i poszedł z kumplem do „Sweet life”, gdzie miała na nich czekać Sandra. Niewiele się pomylili, aczkolwiek panna Luigi nie była tam sama. Obok niej siedziała Martha Sanchez. Tak, ta Martha. Matka Gabrysi. Wpadki, którą Johan Sjöstrand ukochał nad życie.
- Cześć kochanie. – ruda rzuciła się na szyję piłkarza. Był zdziwiony takim zachowaniem, ale mocno ją przytulił. Sielankowa atmosfera nie trwała długo, bo dziewczyna zauważyła, że jej były nie przyszedł sam. – A ten, co tu robi?
- Ten ma imię. – powiedział rozgrywający, patrząc na Sandrę z niechęcią.
Nigdy się nie lubili. Starali się spędzać ze sobą jak najmniej czasu. Najgorsze jednak było to, że dziewczyna chciała odsunąć swojego chłopaka od przyjaciela. I tego du Rietz nie mógł znieść. Na szczęście Johan miał na tyle rozumu w głowie, że umiał tak podzielić czas, aby i Sandra i Kim byli zadowoleni. A raczej tylko brunet był zadowolony. Bo ta ruda małpa najchętniej by się go pozbyła.
- Możemy usiąść? – zapytał blondyn, obejmując dziewczynę w pasie. Pokiwała głową. – Martha, a Ty co tu robisz? Bo chyba aż tak się za mną nie stęskniłaś…
- Martha mi wszystko wyjaśniła, kochanie. – zaczęła jego była, biorąc jego wielką dłoń w swoje małe rączki. – To dziecko tak naprawdę nie jest Twoje…
Ruda coś mówiła. Dużo mówiła. Ale Sjöstrand zdawał się nic nie słyszeć. „To dziecko tak naprawdę nie jest Twoje…” huczało mu w głowie. Nie jego? Więc czyje? Jak to jest możliwe? Po co Martha mu ją podrzuciła? Żeby Sandra go rzuciła? Ale w takim razie, po co by się z nią później kontaktowała?
- Więc Martha zabierze dzisiaj dziecko, a my spotkamy się wieczorem w moim hotelu, ok?
- Tak. – odpowiedział bramkarz i wyszedł z pomieszczenia.
Szedł przez zamglony Londyn i usiłował jakoś logicznie wytłumaczyć sobie to, co zrobiła Sanchez. Ale nie potrafił. Usiadł na jakiejś ławce w którymś z londyńskich parków i rozpłakał się.

********
- Jesteś suką. – du Rietz nie mógł opanować emocji. – Obie jesteście.
- No i co? – brunetka zaśmiała się. – Sandra sama chciała, żebym się z nim przespała. Wszystko, co wydarzyło się od 2008 roku było przedstawieniem. Luigi bała się, że Johan będzie ją zdradzał. I zdradził. Raz. Ale za to jak efektownie.
- A teraz słuchaj, słońce. – ruda podeszła do rozgrywającego, który wciąż siedział przy stoliku i chwyciła go za koszulkę. – Nie jestem tak niegroźna, jak Ci się wydaje. Jeśli Johan dowie się prawdy, nic Ci nie zrobię. Ale znajomi mojego tatusia owszem. Wczoraj spędziłeś bardzo miły wieczór, nieprawdaż? Z moich informacji wynika, że bardzo lubisz tą kobietę. Więc umówimy się tak: jeśli powiesz cokolwiek mojemu chłopakowi (a przekonać się o tym nie będzie trudno, bo Johan jest impulsywnym facetem), to kolega mojego ojca sprawi, że tej ślicznotki już nigdy więcej nie zobaczysz. Jej dziecka także. Chyba, że przyjdziesz na ich pogrzeb.
- Ojej, czyli Twój tatuś jest w mafii? – Kim zaśmiał się dziewczynie w twarz, za co dostał w policzek z otwartej dłoni.
- Nigdy. Słyszysz? Nigdy nie żartuj z mafii. Bo może się to bardzo źle skończyć. – Sandra puściła rozgrywającego i obie z Marthą wyszły z budynku.

********
Johan i Kim wrócili do hotelu prawie w tym samym czasie. Bruneta skręcało – bardzo chciał powiedzieć przyjacielowi całą prawdę, ale nie mógł ryzykować życia niewinnych osób. Sjöstrand szybko spakował torbę, w której były rzeczy Gabrysi, zarzucił ją na ramię (torbę, oczywiście) i poszedł do pokoju Ekberga zabrać małą.
Serce go bolało, gdy zabierał córeczkę z od Niclasa. Serce go bolało, gdy szedł do szpitala, aby zrobić badania genetyczne, które miały stwierdzić, czy  jest ojcem Gabrysi. Ale największy ból, największą pustkę i największą stratę czuł, gdy oddawał małą matce. Gdy widział łzy w tych pięknych, niebieskich oczkach…

--------------------------------
WESOŁYCH ŚWIĄT, moi drodzy :*
Następny w przyszłą niedzielę :D

4 komentarze:

  1. Jejku jakoś tak się smutno zrobiło... ;c Mam nadzieję, że jednak wszystko się jakoś ułoży i Sjöstrand spokojnie zajmie się córeczką :) Tyle, że bez Sandry. Ta kobieta na niego nie zasługuje! Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. NIEEEEEEEEE!!! :C Nie może tak być, nie, nie, nie...
    Najładniej skomentował obie dziewczyny du Rietz. Krótko i zwięźle. I pięknie. Jak można takie coś zrobić biednemu, niewinnemu Johanowi? :c
    Ma to jakoś się obrócić tak, żeby Sjostrand się dowiedział, ale du Rietz nie stracił swojej dziewczyny i przyjaciele mają się zająć Gabrysią! ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/
    a także na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięnkne przedstawienie. ~Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń