- Ekberg. – piłkarz poczuł
czyjąś dłoń na ramieniu. – Ekberg, wstawaj.
Skrzydłowy otworzył oczy.
Zobaczył stojącego nad sobą przyjaciela, który był wyraźnie zdenerwowany. Nie
chcąc zaliczyć zrypki od starszego kolegi, natychmiast podniósł się i usiadł na
materacu.
- Popilnujesz mi córki?
Muszę coś załatwić z du Rietz’em. Proszę…
- Wiesz, że nie ma najmniejszego
problemu. Idź. Tylko go nie zabij. – zaśmiał się Niclas i wstał, aby móc
zaliczyć poranną toaletę, a bramkarz wyszedł z pokoju.
Dobudzenie przyjaciela nie
było łatwe, ale w końcu Kim zwlekł się z łóżka, wziął szybki prysznic, ubrał się i poszedł z kumplem do „Sweet life”, gdzie miała na nich czekać Sandra.
Niewiele się pomylili, aczkolwiek panna Luigi nie była tam sama. Obok niej
siedziała Martha Sanchez. Tak, ta Martha. Matka Gabrysi. Wpadki, którą Johan Sjöstrand
ukochał nad życie.
- Cześć kochanie. – ruda
rzuciła się na szyję piłkarza. Był zdziwiony takim zachowaniem, ale mocno ją
przytulił. Sielankowa atmosfera nie trwała długo, bo dziewczyna zauważyła, że
jej były nie przyszedł sam. – A ten, co tu robi?
- Ten ma imię. – powiedział
rozgrywający, patrząc na Sandrę z niechęcią.
Nigdy się nie lubili.
Starali się spędzać ze sobą jak najmniej czasu. Najgorsze jednak było to, że
dziewczyna chciała odsunąć swojego chłopaka od przyjaciela. I tego du Rietz nie
mógł znieść. Na szczęście Johan miał na tyle rozumu w głowie, że umiał tak
podzielić czas, aby i Sandra i Kim byli zadowoleni. A raczej tylko brunet był
zadowolony. Bo ta ruda małpa najchętniej by się go pozbyła.
- Możemy usiąść? – zapytał
blondyn, obejmując dziewczynę w pasie. Pokiwała głową. – Martha, a Ty co tu
robisz? Bo chyba aż tak się za mną nie stęskniłaś…
- Martha mi wszystko
wyjaśniła, kochanie. – zaczęła jego była, biorąc jego wielką dłoń w swoje małe
rączki. – To dziecko tak naprawdę nie jest Twoje…
Ruda coś mówiła. Dużo
mówiła. Ale Sjöstrand zdawał się nic nie słyszeć. „To dziecko tak naprawdę nie
jest Twoje…” huczało mu w głowie. Nie jego? Więc czyje? Jak to jest możliwe? Po
co Martha mu ją podrzuciła? Żeby Sandra go rzuciła? Ale w takim razie, po co by
się z nią później kontaktowała?
- Więc Martha zabierze
dzisiaj dziecko, a my spotkamy się wieczorem w moim hotelu, ok?
- Tak. – odpowiedział
bramkarz i wyszedł z pomieszczenia.
Szedł przez zamglony Londyn
i usiłował jakoś logicznie wytłumaczyć sobie to, co zrobiła Sanchez. Ale nie
potrafił. Usiadł na jakiejś ławce w którymś z londyńskich parków i rozpłakał
się.
********
- Jesteś suką. – du Rietz nie
mógł opanować emocji. – Obie jesteście.
- No i co? – brunetka zaśmiała
się. – Sandra sama chciała, żebym się z nim przespała. Wszystko, co wydarzyło
się od 2008 roku było przedstawieniem. Luigi bała się, że Johan będzie ją
zdradzał. I zdradził. Raz. Ale za to jak efektownie.
- A teraz słuchaj, słońce. – ruda
podeszła do rozgrywającego, który wciąż siedział przy stoliku i chwyciła
go za koszulkę. – Nie jestem tak niegroźna, jak Ci się wydaje. Jeśli Johan
dowie się prawdy, nic Ci nie zrobię. Ale znajomi mojego tatusia owszem. Wczoraj
spędziłeś bardzo miły wieczór, nieprawdaż? Z moich informacji wynika, że bardzo
lubisz tą kobietę. Więc umówimy się tak: jeśli powiesz cokolwiek mojemu
chłopakowi (a przekonać się o tym nie będzie trudno, bo Johan jest impulsywnym
facetem), to kolega mojego ojca sprawi, że tej ślicznotki już nigdy więcej nie
zobaczysz. Jej dziecka także. Chyba, że przyjdziesz na ich pogrzeb.
- Ojej, czyli Twój tatuś jest w
mafii? – Kim zaśmiał się dziewczynie w twarz, za co dostał w policzek z otwartej
dłoni.
- Nigdy. Słyszysz? Nigdy nie żartuj
z mafii. Bo może się to bardzo źle skończyć. – Sandra puściła rozgrywającego i
obie z Marthą wyszły z budynku.
********
Johan i Kim wrócili do hotelu
prawie w tym samym czasie. Bruneta skręcało – bardzo chciał powiedzieć
przyjacielowi całą prawdę, ale nie mógł ryzykować życia niewinnych osób. Sjöstrand
szybko spakował torbę, w której były rzeczy Gabrysi, zarzucił ją na ramię
(torbę, oczywiście) i poszedł do pokoju Ekberga zabrać małą.
Serce go bolało, gdy
zabierał córeczkę z od Niclasa. Serce go bolało, gdy szedł do szpitala, aby
zrobić badania genetyczne, które miały stwierdzić, czy jest ojcem Gabrysi. Ale największy ból,
największą pustkę i największą stratę czuł, gdy oddawał małą matce. Gdy
widział łzy w tych pięknych, niebieskich oczkach…
--------------------------------
WESOŁYCH ŚWIĄT, moi drodzy :*
Następny w przyszłą niedzielę :D
--------------------------------
WESOŁYCH ŚWIĄT, moi drodzy :*
Następny w przyszłą niedzielę :D
Jejku jakoś tak się smutno zrobiło... ;c Mam nadzieję, że jednak wszystko się jakoś ułoży i Sjöstrand spokojnie zajmie się córeczką :) Tyle, że bez Sandry. Ta kobieta na niego nie zasługuje! Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ;*
OdpowiedzUsuńNIEEEEEEEEE!!! :C Nie może tak być, nie, nie, nie...
OdpowiedzUsuńNajładniej skomentował obie dziewczyny du Rietz. Krótko i zwięźle. I pięknie. Jak można takie coś zrobić biednemu, niewinnemu Johanowi? :c
Ma to jakoś się obrócić tak, żeby Sjostrand się dowiedział, ale du Rietz nie stracił swojej dziewczyny i przyjaciele mają się zająć Gabrysią! ;3
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńa także na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Pięnkne przedstawienie. ~Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń